Być może to ostatnie wspólne wakacje, więc tym przyjemniej, że spędzimy ja tam skąd pochodzi moja ulubienica.
W tym roku zdecydowaliśmy się uciec z miasta i zaszyć na toskańskiej wsi, ciesząc oczy i żołądki tym co w regionie najlepsze. Jak zawsze w przypadku takich wyjazdów oczywistym była podróż samochodem, zdecydowałem się na przejazd przez Niemcy ze względu na wygodę trasy i to był chyba mój podstawowy błąd
Do Berlina przez całą Polskę jechało się dobrze, pomijając zapędy tych wolniejszych, którzy co chwilę próbowali swoich sił na lewym pasie, uważając, że 110 to idealna prędkość wyprzedzania na autostradzie. Kwestia wyprzedzających się TIRów to osobny temat, którego poruszać nie mam odwagi.
Od Berlina do Monachium działy się cuda, prawdopodobnie trafiłem na wymianę turnusów (piątek noc) co zaowocowało faktem, że o godzinie 1.30 w nocy na autostradzie wszystkie pasy były pełne i jechało się slalomem.
Wjazd do Włoch w godzinach porannych był przyjemny tylko do momentu, gdy na autostradzie Mediolan - Wenecja utknąłem w gigantycznych korkach spowodowanych tylko i wyłącznie natężeniem ruchu.
Dotarłem zmordowany okrutnie, na miejscu przywitał mnie jednak widok, którego się nie spodziewałem a który wynagrodził mi wszystkie trudy. Szczegóły w kolejnym poście już wkrótce :)
Poniżej standardowe informacje z trasy Warszawa - Siena.
Czas jazdy - 17:26h
Czas podróży -22:15h
Przejechany dystans -
1834.9km
Średnia prędkość - 108.9km/h
Średnie spalanie -6.2
A tak wygląda odpoczynek po trasie: